2016-06-26

Singapur nad Bałtykiem

Prawie 80% wszystkich statków, podlegających międzynarodowym konwencjom, zarządzanych jest przez ship managerów. Także w Polsce liczba firm zajmujących się tego rodzaju działalnością systematycznie rośnie, czego przykładem jest powstanie Polskiego Związku Zarządców Statków. Armatorzy zamiast ściągać ludzi tam, gdzie jest praca i ponosić wysokie koszty funkcjonowania, bardzo często wolą przenieść się tam, gdzie są odpowiednio wyszkolone kadry, a koszty znacznie niższe.

W Polsce istnieje bowiem spora grupa doświadczonych marynarzy, pracujących czasowo na całym świecie, szczególnie na lądzie, która jest coraz bardziej zainteresowana powrotem do Polski i pracą na miejscu. Szczególnie, że zarobki na podobnych stanowiskach w świecie żeglugowym są porównywalne, zwłaszcza gdy brakuje specjalistów w konkretnej dziedzinie. Po co więc armator ma ściągać superintendenta do Niemiec? Lepiej założyć firmę w Polsce, gdzie superintendenci są na miejscu.

Korzyści z takiego obrotu sprawy mogą czerpać nie tylko firmy zarządzające. Z danych Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO) wynika, że 1 miejsce pracy na morzu generuje 4 miejsca pracy na lądzie. Tworzy je również cały biznes związany z zarządzaniem flotą czy obsługą marynarzy (transport, wydawanie wiz, świadectw zdrowa), jak również branż niezbędnych do sprawnego działania całej firmy. Wszystko to wpływa także na rozwój kolejnych segmentów rynku, jak np. przemysłu okrętowego. Armatorzy, których ship management już działa w Polsce, remontują i modernizują statki w naszych stoczniach, korzystając z serwisów silników czy automatyki, firm działających również w Polsce. Dochodzą do tego ubezpieczenia np. w zakresie likwidacji szkód czy też zaopatrzenie statków. W rezultacie polski ship management pociąga za sobą zlecenia dla niemal całej branży morskiej, jak również może stymulować rozwój wielu innych gałęzi przemysłu.

Niezwykle istotne jest bowiem pokazanie możliwości, jakie spółki polskie mają w tym zakresie. Gdyby największe firmy zarządzające, w których jedna obsługuje 400-600 statków, otworzyły u nas chociaż oddziały, to w krótkim czasie moglibyśmy mieć kilkanaście takich instytucji i znaczną flotę kontrolowaną z Polski. I wtedy nasz bałtycki Singapur, będący światowym centrum ship managementu, byłby na wyciągnięcie ręki. Obecnie, istniejący od stycznia br. Polski Związek Zarządców Statków, zrzesza 15 członków i 3 współpracowników, którzy dysponują flotą 190 statków, o łącznej nośności 2,3 mln t.

Z tematyką ship managementu związany będzie jeden z paneli Forum Gospodarki Morskiej Gdynia 2016.

Tekst opracowany został przy współpracy z czasopismem "Namiary na Morze i Handel".

namiary nowe logo

fot. W. Jakubowski