Wydawać się może, że, jak na obecne potrzeby polskiej gospodarki, możliwości przeładunkowe naszych głównych portów wydają się aż nadto wystarczające, gdyż do pełnego ich wykorzystania wciąż jest bardzo daleko. Okazuje się jednak, że znaczna część tego potencjału ma walor „historyczny”, mało albo w ogóle nie przystający do współczesnych potrzeb: płytkie kanały i baseny portowe, ciasne obrotnice dla statków, nabrzeża o małej nośności, wyposażone w sprzęt przeładunkowy i magazyny z epoki przedkontenerowej, wąskie drogi i małe parkingi, nieczynne lub zdewastowane torowiska.
Co więcej, znaczna część nowszej infrastruktury portowej pozostaje, z różnych względów, niewykorzystana, pełniąc np. rolę „bezpiecznika”, na wypadek problemów w zaopatrzeniu kraju surowce strategiczne. Nie brakowało również przypadków, jak np. w gdańskim porcie, że niektóre elementy portowej infrastruktury, z różnych względów, stały puste, niektóre przez niemal 30 lat i dopiero niedawno znalazły zainteresowanych korzystaniem z ich potencjału.
Dodatkowo, niespodziewanie szybkie wprowadzanie do eksploatacji wielkich statków sprawiło, że znaczna część potencjału przeładunkowego, a nawet portów, nie tylko polskich, niemal z dnia na dzień przestała spełniać wymagania armatorów. Nowoczesne, ciągle rozbudowywane i modernizowane terminale kontenerowe w porcie gdyńskim nie mogą być obecnie lepiej wykorzystane z powodu zbyt płytkich i ciasnych, dla dużych statków, akwenów portowych.
Wiele do życzenia pozostawiała też strategia portowa wobec dużych, jak i mniejszych portów. Jedynym istotniejszym przejawem ingerencji właściciela, czyli Skarbu Państwa, w tę sferę gospodarki była budowa portu zewnętrznego w Świnoujściu i tamtejszego terminalu gazowego. Ale nawet w tym przypadku o jego lokalizacji bardziej zdawały się decydować względy pozaekonomiczne. W pozostałych przypadkach o swojej strategii porty decydowały właściwie samodzielnie. Miało to swoje dobre, ale i nienajlepsze strony. Przejawem tego jest międzyportowa konkurencja, dublowanie się inwestycji, jak również potencjału przeładunkowego nastwionego na obsługę tych samych grup ładunkowych, a generalnie: brak długofalowej koncepcji rozwoju całego sektora portowego, a nie tylko poszczególnych jego segmentów. Mimo to, porty na tle reszty gospodarki prezentują się wyjątkowo korzystnie. Z przeprowadzonych analiz wynika, że w polskich portach morskich tworzone jest 28,5 mld zł PKB, czyli 1,6% PKB naszego kraju. Natomiast problemy, z jakimi się borykają, mają bardziej źródła zewnętrzne, niż wewnętrzne.
Z tematyką polskich portów morskich będzie związany jeden z paneli Forum Gospodarki Morskiej Gdynia 2016.
Tekst opracowany został przy współpracy z czasopismem "Namiary na Morze i Handel".
fot. Tadeusz Urbaniak/ZMPG-a S.A